
Zarząd GUTW w Gostyninie zorganizował swojej braci studenckiej dwudniową wycieczkę turystyczną do stolicy Dolnego Śląska. O godzinie 6 rano autokar z 49 osobami wyruszył spod Miejskiego Centrum Kultury. Podróż przebiegła bezproblemowo. Wszystkim dopisywał dobry nastrój. Mózg naszej wycieczki, Adam Móżdżyński przedstawił nam program zwiedzania miasta. Na miejsce dotarliśmy około godz. 10, gdzie czekał na nas umówiony przewodnik. Ochoczo ruszyliśmy na zwiedzanie Wrocławia. Zaczęliśmy od Ostrowa Tumskiego – przepięknej zabudowy Starego Miasta, która w 1945 roku została odbudowana po zniszczeniach podczas II Wojny Światowej.
Pan przewodnik swoją wspaniałą opowieścią o powstaniu miasta przeniósł nas w czasie o 1000 lat:
Podziwiamy gotycką katedrę z romańską kryptą i kościół Św. Krzyża. Zatrzymujemy się przy Muzeum Archidiecezjalnym przy krzywej wieży, bramie kluskowej i podziwiamy romański kościołek św. Idziego. Idąc ulicami miasta zauważamy poukrywane w zakamarkach krasnale – symbol tego pięknego miasta.
Przewodnik swoją profesjonalną opowieścią snuje historię tego miasta.
O godz. 12.30 wyruszamy parostatkiem po Odrze. Docieramy do wyspy „Na piasku”. Tam oglądamy późnobarokowy klasztor i kościół gotycki. Następnie idziemy do Zakładu Narodowego im. Ossolińskich. W uroczym ogrodzie Ossolineum rozmawiamy o niezwykłych zbiorach. Dowiadujemy się, że znajduje się tam m.in. rękopis „Pana Tadeusza”, „Chłopów”, „Beniowskiego”. Przewodnik przywołuje pamięć znanych Polaków, związanych z tym miastem. Wchodzimy do barokowego kościoła „Najświętszego Imienia Jezus” oraz Uniwersytetu Wrocławskiego. Tam, zwiedzamy barokowe cudo – Aulę Leopoldyńską. Idziemy do centrum Wrocławia. Podziwiamy Stare Jatki, gdzie swoje prace eksponują artyści wrocławscy. Oglądamy Ratusz – zpewnością, jeden z najpiękniejszych w Europie.
Po trudach zwiedzania, mamy trochę wolnego czasu. W towarzystwie koleżanek, idziemy więc, do kawiarni na lody, kawę, czy dobre ciastko. Mogę stwierdzić, że są naprawdę dobre. Smakują wybornie. Siadamy na wolnej ławeczce. Podziwiamy urok fontanny i obserwujemy przemieszczających się ludzi. Przeważają rodziny z małymi dziećmi. Miasto tętni życiem. Pogoda, jak na kwiecień cudna – 26 stopni. Potwierdzamy, że to miasto wspaniale kwitnie. Zabudowa Starego i Nowego Miasta doskonale współgra ze sobą. Po odpoczynku jedziemy z przewodnikiem obejrzeć seans w Panoramie Racławickiej, na który to, tak długo czekaliśmy. Wrażenia są niesamowite i niezapomniane. W formie walca o średnicy 30 m oglądamy malowidło przedstawiające bitwę pod Racławicami (1794). Obrazy malowane przez J. Stykę i W. Kossaka od (1892-94r.). Niesamowite rozmiary malarstwa olejnego łączone poszczególnymi fragmentami stworzyły arcydzieło. Na pierwszym planie widzimy rekwizyty z działań wojennych tak przepięknie wkomponowane z obrazem olejnym, że nie możemy dojrzeć gdzie jedno łączy się z drugimi. Oglądając Panoramę Racławicką, odnosi się wrażenie, że przenosimy się w czasie i jesteśmy uczestnikami tamtych wydarzeń. Zniewala geniusz malarski W. Kossaka, przedstawiający konie biorące udział w tej bitwie. Tak, jakby wszystko ożywało pod pędzlem tego wybitnego malarza. Wyciszeni i oczarowani udajemy się do autokaru, który dowozi nas do hotelu na obiadokolacje i nocleg. Utrudzeni po całodziennym zwiedzaniu, zasiadamy do posiłku w bardzo ładnej restauracji hotelowej, urządzonej w nowoczesnym stylu. Uwijający się kelnerzy podają nam kotlet schabowy z zasmażaną kapustą kiszoną i ziemniaczkami. Żeby nie było tak uroczo, to teraz trochę dziegciu. Kotlet schabowy wielkości połowy podeszwy, a twardością zupełnie jej nie ustępujący, łyżka przekwaszonej zasmażonej kapusty i cztery młode kartofelki wielkości piłki pingpongowej. Istne klimaty PRL. Na osłodę jednak, dostajemy ciasteczko jabłecznikowe, i ono jest zjadliwe. Oj, przydałaby się pani Magda Gessler. Po „obfitym” posiłku udajemy się na spoczynek. Pokoje bardzo ładne, całe w bieli, bardzo czysto, pełen komfort. Wysypiamy się, i rano (godz. 8.30), po dobrym posiłku (bufet szwedzki w innym miejscu), zaczynamy zwiedzanie. Z przewodnikiem jedziemy zwiedzać Wrocławski Ogród Zoologiczny, najstarszy ogród w Polsce. Niecierpliwie czekamy w kolejce, aby obejrzeć, przede wszystkim Afrykarium–Oceanarium – obiekt unikatowy na skalę światową. Wchodzimy do podwodnego tunelu, gdzie prezentują się przed nami żyjątka morskie i słodkowodne. Podziwiamy faunę. Są tam piękne, okazałe płaszczki jak i rybki akwariowe, pływają dostojne rekiny i żółwie. Nie sposób wszystkiego wymienić. Obiekt ma również część lądową, gdzie zgromadzono florę afrykańską. Wchodzimy w świat dżungli afrykańskiej, gdzie dominują olbrzymy madagaskarskie. Jest strasznie parno. W takim klimacie , piękna przyroda tak bujnie rozkwita. Przechodzimy do części plaż dla zwierząt. Mają tam również baseny kąpielowe. Są pingwiny, hipopotamy nilowe, krokodyle. Obiekt ma 19 akwariów. Jest co pooglądać. Po nasyceniu wzroku zielenią i pięknem przyrody, jedziemy autokarem zwiedzać Halę Stulecia – obiekt wpisany na listę UNESCO, ze względu na swoją niesamowitą architekturę. Obok, przewodnik prezentuje nam znajdującą się tam Wytwórnię Filmów Fabularnych, gdzie swoje filmy nakręcali m.in. Roman Polański, Jerzy Has. Oglądamy okazałą iglicę. Podjeżdżamy autokarem do Wrocławskiego Ogrodu Zoologicznego. Części zwierząt nie udało nam się zobaczyć, gdyż pochowały się, przed panującą wysoką temperaturą. Ale nie martwimy się tym, gdyż widzieliśmy wspaniałe zwierzaki w afrykarium. Jedziemy zwiedzić Ogród Japoński. Zaczynają kwitnąć majestatyczne rododendrony. Japońskie wiśnie w pełnym rozkwicie. Przechodzimy przez garbaty mostek nad jeziorko – znany obrazek z przekazów telewizyjnych. Robimy zdjęcia, utrwalamy drzewka poprzycinane na styl japoński. Dochodzi godz. 13.30. O godz. 14.00 wjeżdżamy na SKY TOWER. Winda wjeżdża na 49 piętro. Z góry, oglądamy panoramę miasta i obiekty, które mijaliśmy idąc i jadąc. Co tu dużo mówić – młode i stare miasto, szybko się rozwijające, gdzie zatrudnienie znajdują studiujący tutaj młodzi ludzie, a jest ich około 130 tys. Zabytki mieszają się z nowoczesnością. Wszystko dobrze wkomponowane, widać rękę dobrego zarządcy. Odjeżdżając, rzucamy okiem na perełkę dworca głównego. Obiekt odrestaurowany, wygląda jak pałac, architektura piękna.
Żegnamy Wrocław, miasto „tysiąca mostów” i cieszymy się , że nasz kraj tak pięknie rozkwita. Dziękujemy wspaniałemu przewodnikowi, z wykształcenia historykowi, który swoją ogromną wiedzą podzielił się z nami. Jednocześnie, swoją opowieść prowadził bardzo ciekawie i dowcipnie. Na miejsce docieramy bezpiecznie, dzięki odpowiedzialnemu kierowcy naszej wyprawy – za co dziękujemy.
Podziękowania należą się niewątpliwie organizatorowi tej wycieczki, koledze Adamowi Móżdżyńskiemu, którego oko Big Brothera czuwało, aby nikt się samowolnie nie oddalił, nie zgubił i by wszystko grało.
Do zobaczenia na kolejnych szlakach miłe koleżanki i koledzy.
Słuchaczka Krystyna Myszkowska